W okolicach Chałup ma powstać największy na Półwyspie Helskim kemping. Pozwolenie na jego budowę otrzymał człowiek, który wcześniej wielokrotnie łamał prawo budowlane.
Na powierzchni prawie 8 hektarów ma stanąć 10 dużych domków kempingowych. Będzie też tam miejsce na 100 przyczep kempingowych, 260 namiotów, kilkanaście innych budynków oraz parking na 40 samochodów.
Na czele tego gigantycznego przedsięwzięcia stoi były radny Władysławowa Leszek Budzisz. Jest on właścicielem pensjonatu w Chałupach oraz kempingu, który prowadzi od kilku lat w miejscu planowanej inwestycji. Na polu już nieraz pojawiali się inspektorzy nadzoru budowlanego. Budzisz nie przejmuje się bowiem prawem budowlanym. Na kemping nielegalnie doprowadził m. in. wodę i elektryczność. Ignorował nakazy rozbiórki.
- I taki człowiek dostał pozwolenie na budowę na półwyspie? - dziwią się właściciele innych kempingów. - Mnie urzędnicy od lat nie pozwalają na budowę zwykłej ubikacji - mówi jeden z nich.
Pozwolenie na budowę kempingu, który ma się nazywać Polaris, wydał wojewoda pomorski. W jego imieniu dokument podpisał Kazimierz Normant, zastępca dyrektora Wydziału Rozwoju Regionalnego Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. Jego życzliwość dla Budzisza miejscowi tłumaczą zażyłą znajomością obu panów. Twierdzą, że urzędnik jest częstym gościem na kempingu.
- To kłamstwo - odpiera Normant.- Nigdy tam nie byłem, nie wiem nawet gdzie to jest dokładnie.
Budzisz uchodzi za czarną owcę Półwyspu Helskiego. Właściciele innych kempingów skarżą się na jego sąsiedztwo. Opowiadają o zastraszaniu, najazdach na ich pola dobrze umięśnionych osobników i nieuczciwej konkurencji. Twierdzą, że w ten sposób Budzisz chce odebrać im klientów. Co na to sam zainteresowany? Kiedy chcieliśmy z nim porozmawiać, po prostu wyrzucił nas z kempingu. Nie chcą kempingu Teren, na którym ma powstać kemping, jest własnością kilkunastu osób. Zanim Budzisz wystąpił do wojewody o wydanie pozwolenia na budowę, musiał poprosić ich o zgodę na realizację inwestycji. Z dokumentów, które złożył w urzędzie wynika, że wszyscy zgodzili się na jej realizację. Tymczasem jeden z właścicieli terenu twierdzi, że na nic takiego się nie zgadzał.
- Mój podpis pod zgodą został sfałszowany - mówi.- Zawiadomiłem o tym prokuraturę.
W zeszłym tygodniu właściciele terenu odwołali się od decyzji o pozwoleniu na budowę kempingu do generalnego inspektora nadzoru budowlanego. Inwestycji sprzeciwiają się także samorządowcy, m.in. burmistrz Władysławowa, Adam Drzeżdżon, starosta powiatu puckiego Artur Jabłoński i przewodniczący Komunalnego Związku Gmin we Władysławowie Mieczysław Struk. Ten ostatni uważa, że budowa kempingu niezgodna jest z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego.
- Plan przewidywał, że z kempingu nie może korzystać więcej niż 300-350 osób - wyjaśnia Struk.- Tymczasem, według projektu, będzie tam mogło mieszkać około 1400 osób.
Dysponujemy także opinią Haliny Czarneckiej, zastępcy dyrektora Wydziału Środowiska i Rolnictwa PUW, którą najbardziej niepokoi fakt, że obiekt będzie wykorzystywany cały rok a nie tylko sezonowo. Może to zaszkodzić przyrodzie Półwyspu Helskiego.
Tomasz Falba, Czesław Romanowski