2004.09.10. "NIEZWYKŁA MAŁA PLAŻA", artykułu z HB.

Niezwykła mała plaża

Nikt zdrowy na umyśle nie podejmie się policzyć ziaren piasku na plaży. Byłoby to zajęcie skazane na niepowodzenie, a przy tym śmieszne. Motyw bezsensownego liczenia występuje w bajkach jako przejaw okrucieństwa dojrzałych i brzydkich kobiet wobec ślicznych dziewczynek. Nie będąc dziewczynką ani wariatem, policzyłem nie ziarenka, ale niedopałki papierosowe. Korzystając bowiem tego lata z uroków helskiej małej plaży stąpałem po obfitym tytoniowym kobiercu i to nastroiło mnie tak refleksyjnie. Liczenie petów jest zajęciem, wbrew pozorom, wykonalnym, zapewniam jednocześnie, że o obłędzie nie ma mowy. Podejmując się tego trudu, dowiodłem jedynie posiadania wrażliwej natury i skłonności do przesadnej, jak mniemam, higieny. Po krótkim wstępie przystąpmy ad rem, jak powiadają ci politycy, którzy pozują na intelektualistów, co jest próbą jeszcze głupszą i bardziej daremną niźli rachowanie ziaren piasku. Przyjąłem do obliczeń 10 ostatnich sezonów oraz to, że w sezonie jest 30 dni sprzyjających kąpielom słonecznym. Każdego dnia z plaży korzysta tysiąc osób dorosłych (dzieci mnie nie interesują, ponieważ siedzą w wodzie i w tym czasie nie palą papierosów). Z tego tysiąca 70% pali. Podczas całodniowego plażowania nikotynik wypala 10 papierosów i tyle samo niedopałków wtyka w piasek. Dokonawszy odpowiednich działań matematycznych stwierdzam, że w piasku małej plaży znajdują się, lekko licząc, dwa miliony sto tysięcy niedopałków. Wyliczmy teraz gęstość ich występowania na jednym metrze kwadratowym. Przyjąłem, że efektywna, z punktu widzenia przyjemności polegiwania, szerokość i długość piaszczystego pasa wynosi odpowiednio 10 i 400 metrów. Mając już wyliczoną ilość niedopałków łatwo stwierdzić, że 1 m2 piasku kryje ich 525 sztuk. Kontynuujmy nasze wartościowe i wymowne obliczenia. Dorosły miłośnik słonecznych pieszczot zajmuje powierzchnię wielkości 2 m2, zatem wypoczywa leżąc na 1050 niedopałkach. Pokuszę się o wyliczenie, ale to już, doprawdy, czyste figle przyrodnika-amatora, jaką powierzchnię ciała plażowicza zajmuje 1050 niedopałków. Zakładając, że jeden pet wymaga dla swej ekspozycji jednego centymetra kwadratowego okazuje się, że wykazaną wyżej ilością niedopałków możemy pokryć tylną powierzchnię mężczyzny o wzroście 1,80 metra i szerokości w ramionach 0,6 metra lub powabne tyły niemal dwu kobiet o wymiarach (panie wybaczą, że podaję nie te wymiary, co zwykle) 1,65 na 0,4 metra. Tak się rozochociłem, że chyba wyliczę, ile petów mieści się na uroczym damskim tyłeczku, brzuszku, czy też buzi… Nie! Dość zabawy! Pomówmy o rzeczach strategicznych, o przyszłości Helu. Jako naród zadziwiamy obcokrajowców naszą niepojętą odmiennością. Czy to źle? Ależ nie! Przy odpowiedniej polityce lokalnych władz możemy z naszej odmienności uczynić atrakcję turystyczną.

Oto garść życzliwych rad kierowanych do lokalnych władz.

1. Nie usuwać niedopałków.

2. Powiadomić media o komisyjnym ich zliczeniu.

3. Po uzyskaniu wpisu do Księgi Rekordów rozpocząć energiczną kampanię reklamową.

4. Ogłosić lokalny konkurs na nazwę plaży. Na gorąco przychodzi mi do głowy niezdarny kolokwializm: "Zapetowana", lepszy od poprawnej, lecz nader bełkotliwej: "Zaniedopałkowana". A może "Peta?". "Petuszka", "Peciarka" - pieszczotliwie "Pecia", "Pećka?". Albo "Petulka?". Całkiem miłe.

5. Zorganizować w przyszłym sezonie krajowe zawody w suchym płukaniu petów.

6. Wstawić zawody do kalendarza stałych imprez letnich.

7. Podnieść rangę zawodów nadając im status międzynarodowy.

 

Krystian Piwowarski

Artykuł został opublikowany w "Helskiej Blizie" nr 181 z dnia 10.09.04