2002.07.05. "CO Z KOLONIĄ RYBACKĄ", artykuł z HB.

Co z Kolonią Rybacką

Kolonia Rybacka w Helu (osiedle domków jednorodzinnych wybudowanych na zapleczu małej plaży), powstała w latach 1928-30. Ze względu na atrakcyjne usytuowanie, to obecnie największa baza pokoi pensjonatowych w Helu. Nieprzypadkowo mieszkańcy Osiedla Rybackiego postawili na turystykę i zainwestowali w ten rodzaj działalności gospodarczej - modernizowali i rozbudowywali swoje domy zakładając, że będzie dochodowa. Takie myślenie motywowała i uzasadniała bezpośrednia bliskość plaży od strony Zatoki. Nikt jednak nie przewidział tak absurdalnej sytuacji, że jedna z większych atrakcji Helu (nie tylko lokalnych, ale regionalnych!) jaką jest nasza Mała Plaża, jedyna od strony południowej na całym Półwyspie Helskim oraz jedyna znajdująca się w centrum miasta, zostanie zapomniana tak przez Boga, jak i ludzi - czytaj - władze samorządowe w Helu.


Od lat mieszkańcy Osiedla Rybackiego oraz inni helanie domagają się ratowania małej plaży, rekultywowania jej terenów, zniszczonych przez Hydrobudowę. Wszyscy pamiętamy, że w tym miejscu opalaliśmy się kiedyś i bawiliśmy w piasku jako dzieci. Tylko w ciasnym umyśle biurokraty mógł powstać chory pomysł wydzielenia działek na plaży, zalania ich betonem, postawienia baraków. Ale widać, "głupota szerzy się jak trąd" (tak mówią słowa popularnej piosenki) i nadal mamy "teren po hydrobudowie", zamiast plaży. Bo chociaż hydrobudowy już nie ma, są nadal obrzydliwe baraki, cementowe płyty, stare ogrodzenia z siatki oraz dzikie wysypiska śmieci. Czy na nic się zdały społeczne protesty wyrażone setkami podpisów byłych i przyszłych wyborców przeciwko decydowaniu za nich o losach zniszczonej wydmy, która stanowi plażę i stanowi o plaży? Czy daremnie krzyczą i ostrzegają ekolodzy oraz przyrodnicy, aby decyzje dotyczące plaży były proekologiczne i nie ingerowały w naturalne procesy brzegowe? Daremnie protestują przeciwko inwazyjnej i zaborczej gospodarce człowieka? Czas pokaże. Niestety, mamy go coraz mniej i coraz mniej ma go mała plaża.
Wydmy, niszczone i zanieczyszczane odpadami z ryb, dzikimi wysypiskami śmieci. Bezrozumna, rabunkowa (w stosunku do środowiska naturalnego) gospodarka człowieka sprawia, że nasza plaża umiera. Latem tonie w zwałach śmieci tak bardzo, że coraz trudniej o miejsce na koc, aby nie leżał na kartonach, butelkach, kubkach, niedopałkach papierosów czy nawet psich fekaliach. Zresztą., te same fizjologiczne potrzeby załatwiają dzieci i dorośli, na wydmach w pobliskich zaroślach, bo wciąż nie ma przyzwoitej, publicznej toalety przy plaży. Kabiny Toi Toi nie rozwiązują problemu, bo nie zapewniają standardu, do jakiego przyjezdni goście są przyzwyczajeni. Każdy, średnio rozgarnięty biznesmen wyliczy, że bardziej opłaca się turystycznej gminie wybudować i utrzymać bezpłatny szalet, niż śmierdzieć moczem. Tak właśnie cuchnie nasza mała plaża w sezonie czy też Bulwar - najpopularniejszy deptak w Helu. Ten, kto to zobaczy i powącha, nie przyjedzie tu drugi raz, ostrzeże innych, żeby nie przyjeżdżali. Wielokrotnie przypominałam znaną regułę - jeden niezadowolony turysta, to potencjalnych, innych, 10 straconych! A tracimy wszyscy jednakowo: hotelarze, gastronomicy, handlowcy, usługodawcy, a w konsekwencji budżet miasta. Dlatego też, jednakowo powinniśmy wszyscy pracować na wspólny sukces, czyli zadawalającą frekwencję w sezonie.
Skoro jesteśmy miejscowością turystyczną, mamy prawo domagać się od naszych władz samorządowych większej dbałości o komunalną infrastrukturę turystyczną, a przede wszystkim o przeznaczanie środków finansowych na najpilniejsze potrzeby związane z turystyką. Nie zostały spełnione przedwyborcze obietnice obecnych radnych, dotyczące zagospodarowania i poprawy estetyki Osiedla Rybackiego. Przez całą obecną kadencję nie doczekaliśmy się usunięcia obrzydliwego ogrodzenia małej plaży - wyburzenia betonowego muru i postawienia funkcjonalnego i ładnego parkanu, np. na wzór pobliskiego Fokarium. Nie sądzę, żeby taka inwestycja zrujnowała budżet miasta, natomiast z pewnością zaprocentowałaby w przyszłości wzrostem odwiedzających i wypoczywających w Helu, a więc przyniosłaby wymierne korzyści finansowe. Przecież to właśnie tędy przechodzi 300 tys. osób odwiedzających rocznie pobliskie Fokarium, wiele z tych osób poznaje nasz Hel tylko z tej strony, bo po zwiedzeniu Stacji Morskiej wsiadają do autobusów lub samochodów zaparkowanych na Portowej i wyjeżdżają. Wyjeżdżają z takim wizerunkiem Helu, jaki prezentuje zaniedbana Kolonia Rybacka. Taki wizerunek naszego miasta przekazują dalej. Jak się on ma do innych miejscowości turystycznych w Polsce, które wręcz bajkowo wyglądają i kuszą do spędzenia tam urlopu, nie muszę chyba mówić.
Kilkanaście nowych przęseł parkanowych ustawionych w maju tego roku, nie rozwiązuje problemu. Nie rozwiązuje też problemu wybielenie w ostatnich dniach "ogrodzenia" z betonu, które powinno już dawno być wymienione na inne. Nadal nie ma zagospodarowanych wejść na plażę, zamiast rozwiązania problemu -spiętrzono nowe. Główny dostęp do plaży został znacznie utrudniony przez rozbudowany punkt gastronomiczny, natomiast wejścia dalsze, od strony wydm, straszą brudem, poniszczoną siatką drucianą oraz starymi płytami betonowymi, które ułożono w maju, aby plażowicze ranili sobie stopy o ukryte pod piaskiem druty zbrojeniowe, którymi nafaszerowane są te płyty. Nie wiem, czy to czarne poczucie humoru pomysłodawców i wykonawców tej roboty, czy też ich zaradność i przedsiębiorczość sprawiła, że zamiast na wysypisku, płyty wylądowały na naszej plaży. Tylko pogratulować inwencji i rozumu!


Brak czytelnego oznakowania dużych parkingów w Helu, szczególnie tych przeznaczonych dla autokarów, to następna bolączka mieszkańców Kolonii Rybackiej, bo zwiedzający Fokarium pozostawiają swoje pojazdy gdzie popadnie, pod oknami prywatnych posesji, na chodnikach, w wąskich uliczkach, łamiąc przepisy drogowe i stwarzając zagrożenie dla pieszych. Szczególnie uciążliwe są ogromne autokary, często piętrowe, które, szukając drogi do Stacji Morskiej, hałasują silnikami i kopcą spalinami wprost do naszych mieszkań. Nie mieszczą się w wąskich uliczkach, więc niszczą drzewa, które rosną wzdłuż chodników. Tak giną piękne, stare lipy, które są pod ochroną. Dwie już uschły i grożą upadkiem. Problem ten zgłaszany wielokrotnie przez mieszkańców, zostaje wciąż nie rozwiązany. Dopóki spróchniałe drzewo nie zwali się komuś na głowę i nie dojdzie do tragedii lub znacznych zniszczeń materialnych, nic się pewnie w tej sprawie nie zrobi.
Dlaczego nie ma tu zakazu wjazdu dla dużych pojazdów, dlaczego nie są zrobione duże i odpowiednie parkingi dla autokarów przed wjazdem do Helu? Są już przecież odpowiednie place parkingowe w pobliżu cmentarza, ale nikt nie zadbał o to, by je odpowiednio i czytelnie oznaczyć, by ustawić tablice informacyjne, że tu należy pozostawiać autokary wycieczkowe i resztę krótkiej drogi do Fokarium przejść pieszo. Trudno mieć pretensje do zmęczonych podróżą kierowców, że błądzą po Kolonii Rybackiej w poszukiwaniu parkingów, których tam nie ma.
Osobny, ważny problem, z którym pozostawiono mieszkańców Kolonii Rybackiej, to wręcz katastrofalny stan nawierzchni ulic, przypominających bardziej klepisko, niż asfalt. Podobnie ma się sprawa z chodnikami, których praktycznie już w ogóle nie ma. Mieszkając w pobliżu plaży nie rozumiemy, dlaczego tysiące turystów wyłamuje nogi idąc ulicą Lipową na plażę lub do pobliskiego Fokarium, bo nie ma w budżecie pieniędzy na deptak z prawdziwego zdarzenia, a znalazły się pieniądze na kostkę brukową, położoną dwie ulice dalej, na chodniki, którymi wycieczki nie chodzą .Cóż, każdy sobie rzepkę skrobie? Może nie każdy, tylko wybrany?
Pytam naszych radnych w imieniu mieszkańców Osiedla Rybackiego, dlaczego tak mało się robi w tej części Helu, czemu nie ma koszy na śmieci, ławeczek, kwietników, a przede wszystkim, czemu nie ma nowych nawierzchni ulic i chodników? Czemu nie ma w planach zagospodarowania terenu promenady do plaży, czemu nie ma wreszcie, zadbanej plaży? Czemu pozwala się na dewastowanie środowiska naturalnego w którym żyjemy i z którego żyjemy? Bo skoro bezkarnie wysypuje się tam śmieci oraz odpadki z ryb, to chyba znaczy, że wolno?
Zaniedbana Kolonia Rybacka, na której zagospodarowanie nie są przeznaczone w budżecie miasta środki finansowe, to nie tylko problem mieszkańców tego osiedla, to problem całego Helu jako miejscowości turystycznej. Informuję, że już nasze miasto jest coraz częściej kojarzone z wynajmem pokoi w blokach, wczasami w wagonach kolejowych lub zatęchłych domkach campingowych, z tanimi noclegami w budynkach szkolnych, a to,zapewniam, nie zbliża nas ani o krok ku renomowanemu uzdrowisku. Nie zbliża nas ku dochodowej turystyce, która nie dewastuje i nie niszczy naturalnego środowiska, ale pobudza i motywuje do jego ochrony. Musimy promować i uprawiać taki rodzaj turystyki, żeby nasi goście mieli świadomość, że przyjeżdżają do pięknej i unikatowej na skalę kraju, miejscowości, której mieszkańcy są świadomi bogactw i walorów naturalnych, jakie nie tylko oferują, ale o jakie również dbają i które chronią.
Wszystkie najnowsze opracowania poświęcone turystyce podkreślają, że tylko turystyka ekologiczna ma przyszłość, że turyści będą szukać takich miejsc, w których będzie wypoczywało się czysto, zdrowo i w harmonii z naturą. Czy mamy szansę stać się taką miejscowością turystyczną? Ogarniają mnie coraz większe wątpliwości. Cóż, "gdy rozum śpi, budzą się demony...."
Zbliżające się wybory samorządowe są dobrą okazją dania szansy tym mieszkańcom Osiedla Rybackiego, którym zależy najbardziej na atrakcyjnym zagospodarowaniu tej dzielnicy Helu, bo tu mieszkają i zarabiają na turystyce. Komu bardziej będzie zależeć na rozwiązaniu naszych problemów, jak nie tym, którzy prowadzą działalność gospodarczą w oparciu o ruch turystyczny? Najrozsądniej jest postawić na tego kandydata do samorządu, który walcząc o interes Kolonii Rybackiej, będzie walczył o swój własny.
Wszyscy na tym skorzystamy jednakowo.

Iwona Rusajczyk

 

Artykul zostal opublikowany w "Helskiej Blizie" nr 134 dnia 5.07.2002 r.