2001.05.25 "SKANSEN GŁUPOTY", artykuł w HB

Skansen głupoty

Mieszkańcy Osiedla Rybackiego odkryli na wydmach małej plaży wysypiska nie tylko śmieci, ale i duże ilości szczątków martwych ryb: głowy dorszy, śledzi, kości łososia. Roje czarnych much oblepiają czaszki ryb, a nad rozkładającym się mięsem, w którym żerują larwy, unosi się potworny fetor. Okoliczne psy zwabione tym "zapachem", tarzają się w tych nieczystościach, a potem biegną bawić się z dziećmi ! Lada dzień te cmentarzyska ryb odkryją turyści, gdy przyjadą wypoczywać nad Małe Morze. I na pewno z obawy o swoje zdrowie, w trosce o dzieci i jakość wypoczynku, zrezygnują z pobytu od strony Zatoki, opustoszeją tutejsze kwatery i gastronomia. Wczasowicze wybiorą tereny od otwartego morza, z czystą i zadbaną plażą. Za te same pieniądze nikt nie będzie ryzykował spotkania z muchą żerującą na padlinie i wdychał fetoru na plaży. Apeluję do sprawców, których nazwiska coraz częściej słychać głośno, o opamiętanie się i zdrowy rozsądek! Niszczycie jedną z największych atrakcji tej okolicy - Małą Plażę, dewastujecie wydmy, a więc środowisko naturalne Helu. Wstyd jest ranić Ziemię,

szczególnie tę rodzinną. Wszyscy jesteśmy częścią wielkiego ekosystemu. Niszcząc przyrodę, niszczymy siebie. Kto ma dbać, chronić i szanować ten skrawek lądu, jeśli nie Kaszubi, nie rybacy? Kto ma tu lepiej gospodarzyć, jeśli nie sami mieszkańcy? Nie chcemy nikomu oddać małej plaży w obawie, że ją stracimy, a tymczasem sami ją niszczymy. Kto ostatnio zasypał zwałami ziemi mikołajka nadmorskiego na wydmach małej plaży? Wszyscy wiemy, że ta roślina pod ochroną jest jedną z atrakcji przyrodniczych Helu, a tymczasem ginie z naszej ręki i na naszych oczach! I chociaż sprawcy są znani, pozostają bezkarni. A może to jest tak, że jak plaża należy do nas wszystkich, to nie należy do nikogo, a skoro niczyja, to można z niej zrobić śmietnik i rybie cmentarzysko... Mogą sobie stać w nieskończoność slamsy po hydrobudowie, może walać się gruz po remontach, może leżeć smętnie na ziemi płot z ohydnej siatki i stać wciąż dumnie na przekór wszelkiemu poczuciu estetyki i dobrego smaku, koszmarny betonowy parkan, nazywany popularnie murem berlińskim. Całej grozy tego miejsca nie sposób oddać słowem, trzeba doświadczyć na własnej skórze, szczególnie latem, gdy trudno znaleźć czyste miejsce na koc - wśród papierów, butelek, worków, szkła. I jak tu się dziwić turystom, że urlopy spędzają za granicą, a nie u nas, skoro zamiast skansenu przyrody i kultury rybackiej oferujemy im skansen głupoty ludzkiej.

Iwona Rusajczyk

Artykul zostal opublikowany w "Helskiej Blizie" nr 107 dnia 25.05.2001 r.