2004.12.13, "Gwałt na Latarnii" | |||||||
GWAŁT NA LATARNII |
|||||||
Latarnia to wieża, budynki i ludzie. Obecna wieża pochodzi z 1942 roku i została zbudowana w czasie wojny w miejsce wysadzonej we Wrześniu poprzedniczki z 1827 roku. Budynki to agregatorownia, gdzieś z końca lat trzydziestych XX wieku i kryty dachówką dom mieszkalny latarników; oryginalne zabudowania z początków wieku XIX, wraz z szopką gospodarczą i zachowanym do dzisiaj bunkrem-piwnicą na zapasy oleju rzepakowego, którym było pędzone pierwsze światło helskiej Latarnii. Trzysta metrów na pólnoc od latarni stał maszt sygnałowy; kratownicowa nitowana konstrukcja ze smukłą reją u topu, na której w sztormowe noce czerwieniały naftowe lampy optycznych ostrzeżeń. Jako mały szczeniak stałem wraz z ojcem u stóp tego masztu. Wczesny, grudniowy, zmrok roziskrzył czarne niebo tysiacami mroźnych gwiazd a huk przyboju zaczynającego się sztormu głuszyl klekot zapadki ręcznej windy, którą dyżurny latarnik do tych gwiazd dorzucał kolorowe grono własnych świetlnych punkcików. Ten mocny maszt, te kolorowe światła, dotyk sukna płaszcza Taty, za które trzymałem, dawał świadectwo pewności i spokoju w tym diabłem podszytym szaleństwie żywiołów wiatru i wody. Solidne oparcie na skrawku lądu wśród wzburzonego morza. Nie ma już dzisiaj latarni na Górze Szwedów, nie ma masztu sygnałowego, buczków, światła w porcie są wysoce autonomiczne. Zmarli panowie Wazdrąg, Bhemke i Adrian, ku utrapieniu Urzędu Miasta w Helu pozostał pan A.Brojek z rodziną i synem, który podjął pałeczkę i też jako latarnik dogląda teraz światła, chociaż to światło jest już zautomatyzowane i praktycznie nie wymaga obsługi. Chciałbym przypomnieć, że jakoś tak rok czy dwa lata temu na Wyspach Brytyjskichzaprzestał pracy ostatni latarnik a wszystkie światła są automatyczne. Proces ten trwa i w Polsce, nie jest dramatyczny, stopniowo, wraz z przejściem pracowników na emerytury zmniejsza się obsady latarń, zmniejsza się też majątek Urzędów Morskich w postaci latarniczych mieszkań służbowych. Majątek ten przechodzi na rzecz tzw. czystego Skarbu Państwa, potem z kolei na rzecz gminy, tak jak się to stało w Helu. Intencją Urzędów Morskich było przekazanie posesji latarnikom, którzy te odosobnione domki zamieszkiwali przez dziesięciolecia pełniąc tą odpowiedzialną, ale też i monotonną, nisko płatną służbę. Ustawodawstwo zdecydowało inaczej i droga do wykupu domu, który przez dziesięciolecia przywykło się uważać za własny, zresztą inwestując tu i ówdzie, dbając etc. wiedzie przez gminę. A gmina w Helu nie chce sprzedać domu latarnikowi. Nie chce i już. Dlaczego? Bo ma w tym interes, bardzo krótki interes. Śmiałym i bezmyślnym pociągnięciem kreski podzielono wydzieloną dwieście lat temu działkę na cztery działki - z przeznaczeniem na zabudowę pensjonatową. Wbrew opinii powiatowego konserwatora zabytków, opierając się na niezbyt legalnej opinii konserwatora Wojewódzkiego, który ją wydał nie oglądając terenu, wbrew protestom mieszkańców Helu, w tym moim: http://www.przyjacielehelu.org/latarnik/art07.htm podzielono unikalny zabytek na banalne działki. Piętnastego grudnia ma się odbyć spotkanie p. Burmistrza Helu M.Wądołowskiego z Wojewódzkim i Powiatowym konserwatorem zabytków, uprzedzając to spotkanie i ewentualnie wynikające z niego konsekwencje p. Burmistrz nakazał swoim służbom fizyczne podzielenie działki blaszanym płotem. Co dokonano dziewiątego grudnia z rana w sposób, którego nie będę przymiotnikował nie chcąc narazić się na zarzut pomówienia. Pan Burmistrz działa metodą faktów dokonanych a atmosferę w której się to odbywa świetnie oddają wpisy do księgi gości internetowej strony ratusza w Helu: http://www.hel-miasto.pl/scripts/hel-goscie-pokaz.cgi Hel jest magicznym miejscem, przyciągającym co roku do swego portu tysiące żeglarzy, którzy nie mogą się tam nawet spokojnie wysikać, bo toaleta w porcie jest zamykana po godzinie 22. Myślę, że teraz juz wiadomo dlaczego - toaleta w porcie nie interesuje p. Burmistrza. Nie interesują go ogromne możliwości jakie potencjalnie tworzy w Helu zapowiedziana likwidacja garnizonu, która pozwoli miastu odzyskać na powrót wiele atrakcyjnych terenów budowlanych. Ale to ma być za dwa-trzy lata, pan Burmistrz tego nie zdyskontuje, bo już szans na nastepną kadencję nie ma żadnych. W związku z tym dla wykazania się czymkolwiek, woli trwonić wspólne dobro i budować swoje papierowe osiągnięcia w oparciu o krzywdę ludzką. Mnie to mierzi. |
|||||||
Jarosław Czyszek | |||||||
Artykuł ukazał się w portalu Sail-ho dnia 13.12.2004 | |||||||
do góry |